Z siekierą na neopozytywizm…

 

Z prof. JULIANEM ALEKSANDROWICZEM – o filozofii ekologizmu i nihilizmie terapeutycznym rozmawiał Antoni Kowalski

 

- Panie Profesorze, cytuję Pańskie słowa wypowiadane wielekroć – zdrowie mamy takie, jakich mamy lekarzy, lekarze są tacy, jak ich nauczyciele, a nauczyciele tacy, jakie mają możliwości samokształcenia. Czyż owe relacje nie zostały ostatnimi czasy zachwiane?

- Lekarze i nauczyciele są tacy, jaka uczelnia, która ich wykształciła. Uczelnia taka, jakie posiada programy nauczania. Dziś niestety otrzymujemy nazbyt mało piśmiennictwa, nikłe jest samokształcenie lekarzy i pacjentów. Chodzi przecież o ideę jakże piękna – lekarz i pacjent mają być podmiotami, a nie przedmiotami, którymi niestety bywają nad wyraz często obecnie. Patologią naszych czasów jest wzrost zachorowalności, dlatego nie raz i nie dwa, a po stokroć trzeba unaoczniać i uprzytomniać zagrożenia, jakim podlega dziś ludzkość, my wszyscy. 

- Sądzę, iż świadomość zagrożenia płynącego z lekceważenia przyrody, zakłóceń biologicznego rytmu, zasiarczenia, zapylenia, zatruwania naturalnego środowiska jest już dziś powszechna. Tyle tylko, że owego mechanizmu samozagłady człowieka nie sposób zatrzymać...

- Proszę pana, sam lekarz nie jest już dziś w stanie zabezpieczyć zdrowia pacjenta, tak samo medycyna wobec stanów chorobowych ludzkości. To przeświadczenie kieruje pracami naszej Komisji Ochrony Zdrowia Społecznego PAN. Zatem w obronie życia człowieka musi występować dziś wielu specjalistów różnych dziedzin wiedzy, ale wiedzy uprawianej nie jako „sztuka dla sztuki” czy „nauka dla nauki” lecz sztuka i nauka dla człowieka. Jeszcze jedno – wciąż niestety tkwimy w dogmacie kartezjańskim patrząc na człowieka jak na maszynę. To pogląd z gruntu fałszywy. Całość jest czymś innym niż część! Na szczęście wkraczamy w zmierzch kartezjanizmu i neopozytywizmu, a w to miejsce praw obywatelstwa ( z trudem, tak, z trudem niestety) nabiera ekologizm jako fascynująca i jakże ludzka filozofia. 

- Zatem interdyscyplinarne traktowanie zdrowia człowieka to obowiązek czy postulat? 

- I obowiązek i postulat. Nasza Komisja naprawdę zdziałała juz na tym polu wiele. Oto przykład. Nie muszę mówić jak oddziaływają na człowieka, jego ustrój środki chwastobójcze trafiające poprzez pożywienie do organizmu. Postanowiliśmy zatem popularyzować wiedzę na temat roli soli wapniowo - magnezowej w agrotechnice. Nasza gleba, nasze pastwiska są zazwyczaj ubogie w magnez. Rośliny brak magnezu uwidaczniają w niedługim czasie - następnie chloroza i żółknięcie. Zwierzęta zapadają na białaczki i tężyczkę pastwiskową – śmiertelną chorobę przynoszącą ogromne straty ekonomiczne. Brak magnezu u ludzi powoduje olbrzymia ilość różnych chorób – od przedwczesnych zawałów, nowotworów, stwardnienia rozsianego, rozmaitych nerwic. Jestem zafascynowany ekologizmem jako filozofią systemową bowiem dopiero ona pokazała ekologiczne uwarunkowanie chorób

- Czy wierzy Pan, że istnieje jakby jedna praprzyczyna stanów chorobotwórczych? W konsekwencji - czy może istnieć jeden medykament – panaceum na wszystkie choroby – na raka, na potencje i na łysienie?

- Panaceum nie istnieje. Czyż jednak tak wielka ilość przenajróżniejszych leków o pseudonaukowych nazwach nie jest konsekwencją owego mechanicyzmu kartezjańskiego, industrializacji i kapitalizmu? To jeden ciąg. Czy muszę mówić o ubocznych skutkach leków, środków syntetycznych, chemicznych nie naturalnych? Ów neopozytywistyczny pogląd i ogląd człowieka każe leczyć chorobę, a nie chorego człowieka. To zasadnicza różnica! Mędrca szkiełko i oko zapomina o człowieku. Zespół czynników środowiskowych zawartych w glebie, wodzie i powietrzu odpowiedzialny jest za układ immunologiczny, którego znakomitym przedstawicielem u nas jest prof. W. Ptak. Skoro pożywienie, woda, którą pijemy, nie odpowiadają naszemu zapisowi genetycznemu, skoro brak naturalnych składników, jakie w biologii na przestrzeni dziejów decydowały o uformowaniu człowieka , następuje zaburzenie struktury i funkcji narządów. Następuje choroba. Zresztą udowodniono to już badaniami, że np. w naszej populacji poziom magnezu obniżony został od połowy do jednej trzeciej. A choroby cywilizacyjne, choroby współczesności powodowane są w lwiej części jego brakiem. Proszę nie dziwić się naszym zabiegom. Uważam, że drogą wzbogacania pożywienia (razowy chleb, ciemny cukier, melasa, otręby) uzupełniamy niedobory magnezowe. Tym samym poprawiamy stan zdrowia, a więc to zapewne wywołuje pozorne wrażenie panaceum...

- Stad Pańska wieloletnia batalia o zdrowy chleb, o nieoczyszczoną sól?

- Naturalnie. I ciesze się, że udało się zrobić krok pierwszy. Chwała Tarnowowi i jego mieszkańcom oraz tym, którzy doprowadzili do tego, że można tam kupować chleb wzbogacany o biopierwiastki, sole magnezowo- wapniowe, cynk,. Podobnie rzecz ma się z wodą. Należy ją wzbogacać, oczyszczać z trucizn. Zatem jesteśmy już na początku drogi, która staje się prawdziwą terapią!

- Czy jednak nie obawia się Pan, że pójdziemy nie ta drogą którą Pan wybrał? Zdrowa źródlana woda, chleb wzbogacony biopierwiastkami są dzisiaj jeszcze trudne do zdobycia. Łatwo natomiast sięgnąć po... tabletkę. Falvit, multiwitamina, witamina C, E, B itd. to arsenał niemal każdego lekarza i niemal każdego pacjenta.

- Ja uważam, że to jest pewnego rodzaju wypaczenie. Nawiasem mówiąc, w Stanach Zjednoczonych czy we Francji tabletki magnezowe można otrzymać niemalże w każdym kiosku... A u nas? Mamy zalecenia Ministerstwa Zdrowia i mimo wielu starań nadal nie można tabletek magnezowych wyprodukować...

- Panie Profesorze, Pańska filozofia ekologizmu trafia do przekonania. Nie wierzę jednak, aby odcinał się Pan zupełnie od owego „szkiełka i oka mędrca” od prac podstawowych, od tego co pozytywne dla człowieka w tak rozumianym neopozytywizmie.

- Uważam że nie należy reanimować konającego starca! Nie należy kontynuować neopozytywizmu, ale należy uczcić osiągnięcia starca, które stały się jego udziałem w ciągu swojego życia. Na całe szczęście nie jestem odosobniony w takim poglądzie. Oto prof. Szczepański, wspominając zresztą swoich nauczycieli mówił m.in. o tym, jak uczono go stawiania nowych hipotez, nie obawiania się własnych myśli. I dalej wspomina – "Chodziłem równocześnie do neopozytywistów, którzy tę ideę gruntownie zabijali swoją pedanterią logiczno–metodologiczną, gdyż jedną z cech filozofii neopozytywistycznej była drwina z wieloznaczności i nieprecyzyjności myślenia. Gdy sobie uświadomiłem ile szkody taka nauka przynosi, minęło wiele lat". A my niestety tkwimy wciąż w neopozytywizmie...

- Rozmowa ta nosi tytuł – zaproponowany przez Pana – "Z siekierą na neopozytywizm", co przecież jest celowym nawiązaniem do rozmowy, która ukazała się na tym samym miejscu ponad miesiąc temu ("Z siekierą na limfocyt") z wybitnym immunologiem prof. Włodzimierzem Ptakiem. Dlaczego?

- Nie mogę zgodzić się ze stanowiskiem jakoby poszukiwanie nowych dróg terapeutycznych, wynikające z niedoskonałości dotychczasowych metod, jest ciasnym praktycyzmem, przed którym przestrzega mój młodszy kolega prof. W. Ptak. Taki pogląd jest hamulcem rozwoju. To po pierwsze. Po drugie – mój sprzeciw budzi nihilizm terapeutyczny. Nigdy nie można chorych pozbawiać nadziei, tych wynikających z funkcji układu immunologicznego organizmu. Czy to jest naganne, że stosując nasze metody – pomagając układowi immunologicznemu – powodujemy, że chorzy od 4 lat nie mają nawrotów choroby? To są fakty. Dlaczego nie uzyskujemy pomocy, a wręcz dyskryminowanie? W wymiarze ostatecznym decyduje empiria. Jak można przestrzegać przed poszukiwaniem nowych dróg leczenia? To budzi tym większy mój sprzeciw, bowiem pogląd taki wygłasza człowiek o tak ugruntowanym, akceptowanym autorytecie.

Na koniec chciałbym przytoczyć słowa prof. Dietla wypowiedziane tu w Krakowie – "Praca niech będzie waszym hasłem, wytrwałość tarczą, nauka ozdobą, a szczęście kraju nagrodą". Czy może istnieć piękniejsze posłanie dla lekarza...?

 

Człowiek jest tyle wart ile uczyni
dla drugiego

Prof. Julian Aleksandrowicz